piątek, 29 marca 2013

Planica, Planica...

Dziś Wielki Piątek. Ale w Słowenii to tydzień temu świętowano "Wielki Łikend". Konkurs skoków w Planicy to jest coś nawet dla Polaków. A co dopiero dla miejscowych. Już w czwartek koło południa ludzie w stolicy zatrzymywali się przy sklepach ze sprzętem RTV, żeby kuknąć w wystawowe telewizory, na których oczywiście puszczano kwalifikacje do zawodów. W piątek i sobotę - miałem wrażenie, że Lublana na pewien czas zamarła. I zdaje się, że nie tylko przez pogodę, która z błogich, słonecznych +15 stopni wpadła w depresyjne okolice zera i sypnęła śniegiem. W każdym razie w niedzielę to już sam miałem okazję wczuć się w atmosferę sportowego święta. Choć właściwie to nie tylko sportowego.


Zorganizowane wyjazdy, specjalne pociągi, prywatne samochody - wszyscy walili do jednej wąskiej alpejskiej dolinki. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi, to w skali tego kraju wręcz niezliczona horda. To tak jakby pod Wielką Krokiew przybyło pół miliona ludu. Skoki u nas popularne, ale dla takiego efektu chyba musiałby tam skakać sam papież. I nawet jeśli odliczyć watahy przybyłych i tu Polaków - to ciągle liczba Słoweńców pod Velikanką śmiało bije ilość demonstrantów na niezliczonych stołecznych protestach przeciw temu i owemu. I to razem wziętych.

Forma dopisuje...

A jak to widziałem własnymi oczyma? Trochę inaczej niż zwykle - czyli dla odmiany wiele rzeczy mnie nie zdziwiło. Jak słyszałem przed wyjazdem - najbardziej barwną częścią planickiego tryptyku jest sobota. Wtedy to impreza zaczyna się wraz z porannym konkursem, a kończy późną nocą na koncertach w Kranjskiej Gorze. Oczywiście nikt za kołnierz nie wylewa. I choć teoretycznie niczego mocniejszego wnosić nie wolno - to nie dziwi, że sprytny lud swoje i tak przemyca, a w ilościach godnych podziwu.  Zresztą sam miałem okazję się przekonać, że panowie ochroniarze zaglądają do plecaków tak, żeby niczego tam nie zobaczyć. Także niedziela choć w teorii to bardziej rodzinny dzień pod skocznią, trzeźwa bynajmniej nie jest.


Pewnie między innymi dzięki temu, liczba Polaków pod skocznią jest spora. Po raz kolejny to nie dziwi, skoro zawody nie tylko w Harrachovie - toż to prawie Polska, ale nawet w dalekim Oslo dominuje nasza publika. Ale rodacy przybywają tu nie tylko z kraju Adama Małysza, ale też z okolicznych państw, gdzie zwykle robią mniejsze lub większe kariery, przeważnie w branży budowlanej. I tu, wpisując się w miejscową tradycję, także częstują nowo poznanych wysokoprocentowymi trunkami. Warto wspomnieć też o inwencji w tworzeniu pieśni na cześć naszych zawodników. O ile te o piciu z Piotrem Żyłą jeszcze nie powalają, to fraza na znaną (aż za bardzo) melodię "a on tu jest i skacze dla mnie", budzi moje szczere uznanie.
W tym kontekście nie dziwi narodowość bohatera niedzielnego poranka, czyli bardzo lekko ubranego pana (tak, tak, miał jednak rękawiczki i skarpety), który właśnie Piotrowi Żyle chciał w ten sposób złożyć hołd. No właściwie nie wiem co dokładnie mu zamierzał zrobić, ale pozostańmy może przy założeniu, że to specyficzne wyrazy szacunku. Oczywiście szybko okazało się, że to Polak, który zabrał się na stopa jednym z autokarów z krajowymi kibicami.



Uwaga +18!
A po zawodach? Kiedy upojony radością kolejnego słoweńskiego zwycięstwa tłum, już powoli się rozchodził, można było sobie zwiedzić skocznię. Nie do końca zgadzali się z tym panowie ochraniający obiekt, ale nie wyrażali bynajmniej wielkiej woli przeszkadzania w tym procederze. To też nie całkiem dziwi. Jak podpowiada mi doświadczenie w takim np. Harrachovie można oglądać zawody w lotach z ekskluzywnego miejsca na wieży sędziowskiej - nie mając w ogóle na nie biletu. Co prawda trzeba to okupić sporym spacerem i mokrymi od śniegu spodniami, ale jednak. Podobnie w Planicy. Labirynt między panami z ochrony, kilka minut marszu pod srogą górkę i możemy się cieszyć takimi widokami...


Aczkolwiek radość to nie jedyne uczucie dla siedzącego w takim miejscu. Krótko mówiąc początkującym skoczkom wrażeń nie zazdroszczę.
A po tym wszystkim w głowie jeszcze długo gra: "Planica, Planica, snežna kraljica..."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz