Alfabetów ci u nich dostatek. |
Nie każdy wie, że Lublana nie leży na Bałkanach. Nawet Słowenia właściwie nie
jest ich częścią. Nie zmienia to faktu, że kulturowo i historycznie jest z tym
regionem mocno związana Zresztą wystarczyłoby zajrzeć Słoweńcom do garnków i
na talerze, żeby się o tym przekonać. Sławny burek, čevapčiči, ajvar i wiele
innych spaja ten region lepiej niż niejeden polityczny twór w przeszłości.
Jednak żeby poznać trochę Bałkany, trzeba ruszyć na południe. Profanacją byłoby stwierdzenie, że można wiele o nich powiedzieć po 3 dniach pobytu w Chorwacji i Serbii. Więc niniejszym się z tego tłumaczę, ale com widział to moje. I co nieco, krótko i zwięźle, zamierzam przelać na klawiaturę.
A -Ajvar. Czyli sos z tartej papryki. Już wspomniany - jedna z najbardziej charakterystycznych bałkańskich przekąsek. Jak dla mnie poezja smaku. Ale ten Serbski bije na głowę Słoweńskie wytwory.
Jednak żeby poznać trochę Bałkany, trzeba ruszyć na południe. Profanacją byłoby stwierdzenie, że można wiele o nich powiedzieć po 3 dniach pobytu w Chorwacji i Serbii. Więc niniejszym się z tego tłumaczę, ale com widział to moje. I co nieco, krótko i zwięźle, zamierzam przelać na klawiaturę.
A -Ajvar. Czyli sos z tartej papryki. Już wspomniany - jedna z najbardziej charakterystycznych bałkańskich przekąsek. Jak dla mnie poezja smaku. Ale ten Serbski bije na głowę Słoweńskie wytwory.
C - Cyganie w Zagrzebiu. Gdyby nie to, że
czasem stają na rogach ulic sprzedając telewizory, albo ciągną ulicami wózki ze
złomem, stolica Chorwacji byłaby strasznie nudna i "europejska". Ale
i tak nie jest to miasto, które robi przeogromne wrażenie. Można tu za to
pojechać tramwajem do Sopotu. Serio!
Zagrzebski tramwaj. Akurat wraca z Sopotu. |
D - Drożyzna w Zagrzebiu. Horror. Owszem
to stolica, a tu rynek rządzi się swoimi prawami. Ale Chorwacja to nie kraj
krezusów. Ludzie nie tacy bogaci. I już wystarczy, że na wybrzeżu zdzierają z wszystkich zostawiając ich
jeno w kąpielówkach. Zwykły chleb po 4 zł, a jabłka za dychę? Piwo w
plastikowej butli, a kosztuje no prawie tyle co jaki Guiness na Rynku we
Wrocławiu. Na pocieszenie mają tu jednak hostele za 5 euro.
G - Golubac. Zamek na skraju przełomu
Dunaju. Tu kończą się Bałkany, a zaczyna Unia Europejska. I chociaż to
"tylko" Rumunia, to marka robi swoje. Z jednej strony zaniedbane
ruiny zamku, bez zabezpieczeń i z kamieniami spadającymi na łeb. A z drugiej
panie nowoczesność...
Wiatraki = cywilizacja. |
K - Kibice Crveny Zvezdy. Fani tego
Belgradzkiego klubu mają opinię jednych z największych wariatów w Europie. I
wygląda na to, że nie nadaremno. Dobrych dziesięć tysięcy ludzi ściśniętych na
jednej trybunie, zdzierających gardła przez cały mecz, wywijających flagami i
mających tyle pirotechniki co w huczny sylwestrowy wieczór. Robi wrażenie. A to
tylko przy potyczce z takim sobie Spartakiem Subotica, z drugiej połówki
tabeli. Co to się musi dziać na derbach z Partizanem?!
Severna Armija. |
K - Krezusi w Serbii. Mówi się, że Serbia
biedna. Ale jestem pewien, że w tym kraju jest więcej milionerów niż w Polsce.
No przynajmniej jeśli liczyć w dinarach.
M - Motoryzacja w Serbii. Po Belgradzkich
ulicach jeździ oczywiście mnóstwo wypasionych bryk, z ciemnymi szybami. Ale
często trafiają się też Volkswageny Golfy "dwójki". Na
prowincjonalnych drogach "dwójki" już królują. A często trafiają się
Golfy "jedynki"! A nawet w stolicy można wypatrzyć ciekawe modele
Yugo, albo Zastavy.
O -Obiad. A mogłoby być R jak
rozczarowanie. Człowiek jedzie taki kawał, to spróbowałby czegoś nowego. Więc
wybrałem. Tradycyjna serbska potrawa o egzotycznej nazwie Sarma. A tu, żeby
użyć odpowiedniej terminologii, klops. Okazała się ona być po prostu, zwykłymi,
najzwyklejszymi gołąbkami. Jakie w każdym polskim domu można bez problemu
zjeść. Do tego na bufecie mieli jeszcze coś co do złudzenia przypominało bigos.
Globalizacja?
"Sarma" |
P - Polscy kibice. Są wszędzie. O tym
wiadomo nie od dzisiaj. Więc tylko takie małe potwierdzenie z toalet na
kultowej Belgradzkiej "Marakanie".
S -Szczerość. Na Serbskiej prowincji
turyści z "zachodu" chcieli sobie zajść do miejscowej knajpki na
kawę. Właściciel zareagował zmieszaniem i propozycją, żebyśmy może poszli do
kafejki na bulwarze nad Dunajem, bo tam bardziej cywilizowanie. Zostaliśmy. W
towarzystwie starszych panów łojących w karty i domino. A jeszcze przydarzyła
się domową Rakija dla jednego z towarzyszy podróży. Na koszt firmy oczywiście!
Knajpka w Golubacu. |
S - Swojskość. W Serbii jak w domu.
Szczególnie w porównaniu do Słowenii. Trochę bałaganu, trochę śladów po wojnie,
trochę syfu na przydomowych podwórkach, trochę zarośli i nieużytków, trochę (bardziej)
starsze auta, mnóstwo reklam zapełniających każdą lukę w miejskiej przestrzeni.
Ale jakoś to się trzyma. Jak w ojczyźnie.
Z - Zakazy. Kiedyś słyszałem, że czerwone
światło dla pieszych w Serbii jest tylko dla informacji. I chyba to prawda, bo
ciężko znaleźć miejsce, gdzie ktoś by je respektował.
Ż - Życie w Belgradzie. Ruch, gwar, tłumy
na ulicach i chodnikach, handel gdzie popadnie, wszędzie wszystkiego pełno. Mieszkając w Lublanie można się
za tym wręcz stęsknić.
ajvar i čevapčič, kawa ! <3 dorzuciłabym do tego jeszcze ciorby rybne - pychota. Nie wiem czy zauważyłeś, ale w Belgradzie na każdym rogu niemal są budki, gdzie można kupić różnego rodzaju wypieki; bułeczki, rogale, pierożki, do wyboru na słodko lub słono - pychota ! A ten budynek z ostatniego zdjęcia specjalnie nie został odremontowany, żeby pokazać jak to mniej więcej wyglądało podczas ostatniej wojny na Bałkanach. fajny wpis!
OdpowiedzUsuń